Rodzi się pytanie - czy sędzia Manuel Graefe musiał wyrzucać z boiska Roberta Lewandowskiego? Pewne jest jedno - Polak nie został wyrzucony do szatni za przepychankę z prowokującym go Rafaelem van der Vaartem. Owszem, "Lewy" lekko odepchnął Holendra, ale znacznie mocniejsze pchnięcie Sebastiana Kehla spowodowało, że Rafa znalazł się na murawie. Robert podpadł zatem nieco wcześniej, gdy przegrał wyścig do piłki z Norwegiem Perem Skjelbredem. Wyszło na to, że Polak kopnął rywala bez piłki, a za taki czyn pokazuje się czerwoną kartkę. Z drugiej strony jednak, sędzia Graefe mógł wziąć pod uwagę, że sytuacja była stykowa, a "Lewy" wyścig o piłkę przegrał o ułamek sekundy, więc jego atak na nogi rywala był przypadkowy, niezamierzony. Przy takim podejściu do zdarzenia, Lewandowskiemu należałaby się żółta kartka. Jedno jest pewne - napastnik reprezentacji Polski i Borussii Dortmund będzie musiał teraz pauzować w dwóch, bądź nawet w trzech meczach Bundesligi. Borussia będzie musiała sobie poradzić bez niego w spotkaniu z silnym Eintrachtem Frankfurt u siebie, a także w wyjazdowym starciu z imienniczką z Moenchengladbach. "Lewemu" grozi też pauza w spotkaniu z Hannoverem 96, jakie zostanie rozegrane na początku marca w Dortmundzie.Tyle zamieszania o jedno zajście. Pewne jest jedno - mamy "wtopę". Nie wiadomo tylko, czy sędziego, czy Roberta Lewandowskiego.