"Mecz pokazał, że Europa, również ta piłkarska jest blisko nas. Lech był równorzędnym przeciwnikiem dla Juventusu. Cieszymy się, że doczekaliśmy się takiego Lecha, który w Europie może walczyć z najlepszymi, z tak wielkimi markami jaką jest niewątpliwie Juventus" - powiedział Reiss. Według niego remis wywalczony w Turynie jest jak najbardziej sprawiedliwym rezultatem. "Przed meczem pewnie każdy remis wziąłby w ciemno. Myślę, że kluczowa dla meczu była bramka stracona tuż przed przerwą. Lech w drugiej połowie się cofnął, a Juventus mocno zaatakował. Gdyby Lech utrzymał prowadzenie 2-0 do końca pierwszej połowy myślę, że wygrałby to spotkanie. Bądźmy jednak sprawiedliwi, równie dobrze "Kolejorz" mógł wrócić do Poznania bez punktów. Na pewno punkt wywieziony z gorącego terenu doda tylko wiary zawodnikom" - stwierdził. Jego zdaniem 20, 30 lat temu między polskimi klubami, a drużynami z zachodniej Europy była większa przepaść niż obecnie. "Wynikało to choćby z innego ustroju jaki panował wówczas w Polsce. Dziś w naszej ekstraklasie gra wielu obcokrajowców i to całkiem niezłych. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że Europa od nas się teraz jeszcze bardziej oddaliła. Może bardziej w piłce reprezentacyjnej. Patrząc przez pryzmat dokonań Lecha, to wygląda to całkiem nieźle. Przypomnę, że gdy ja jeszcze grałem na Bułgarskiej, wyszliśmy z grupy Pucharu UEFA" - wspomniał. 37-letni ekslechita uważa, że drużyna mistrza Polski ma realne szanse awansu do kolejnej rundy Ligi Europejskiej. "Lech ma w tej chwili solidny, dobrze poukładany zespół, który może walczyć jak równy z równym z europejskimi drużynami. Może jeszcze nie z tymi potentatami. Ale z przebudowywanym Juventusem, który nie jest w tej chwili w najwyższej formie, potrafi zrobić dobry wynik. Myślę, że FC Salzburg jest na pewno w zasięgu Lecha, w dwumeczu "Kolejorz" powinien zdobyć więcej punktów. Może tak się okazać, że spotkanie w Poznaniu z Juventusem będzie decydować o awansie. Lech trafił do silnej grupy i mało kto mówi o awansie, ale z drugiej strony łatwiej się gra z silnymi przeciwnikami, niż drużynami uważanymi za europejskich średniaków" - podkreślił. Reiss przyznał, że bardzo dobrze do drużyny wkomponował się Artjoms Rudnevs, który dla Lecha jest "ogromną wartością". Łotysz w Turynie zaliczył hat-tricka. "Jego wielką zaletą jest skuteczność. W Lechu gra zaledwie półtora miesiąca, a strzelił już siedem bramek. Skoro zaliczył hat-tricka na Juventusie, to znaczy, że jest zawodnikiem o nieprzeciętnych umiejętnościach. To typowy środkowy napastnik, którego po odejściu Hernana Rengifo i Roberta Lewandowskiego potrzebowano w klubie. Ta rywalizacja w ataku między Wichniarkiem, Tshibambą, a nim sprawi, że czując oddech konkurentów, będzie musiał cały czas utrzymywać wysoki poziom. Myślę, że ma szansę szybko zastąpić Roberta Lewandowskiego" - zauważył. Pojawienie się Reissa w Turynie wywołało małe zaskoczenie wśród kibiców Lecha. Piłkarz teoretycznie powinien trenować w Warcie. "Naciągnąłem mięsień przywodziciela i dostałem kilka dni wolnego na podleczenie. Mecz z najbliższej kolejki mamy akurat przełożony ze względu na koncert Stinga, dlatego skorzystałem z okazji i wybrałem się do Turynu obejrzeć swoich byłych kolegów w akcji. Oczywiście za wiedzą mojego trenera" - wyjaśnił napastnik pierwszoligowej Warty. Reiss jest wychowankiem Lecha i grał w nim przez większość kariery. W ekstraklasie rozegrał 318 spotkań i strzelił 108 goli. W lutym ubiegłego roku został zatrzymany przez wrocławską prokuraturę, która postawiła mu zarzut udziału w aferze korupcyjnej. Władze Lecha zawiesiły wówczas swojego piłkarza, a następnie nie przedłużyły z nim kontraktu. Od sezonu 2009/2010 występuje w pierwszoligowej Warcie Poznań. Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Juventus - Lech! Liga Europejska - wyniki, strzelcy bramek, składy LIVE!