Radosław Majecki w końcu buduje swoją karierę za granicami Polski. Młody bramkarz wyjeżdżał z Legii, jako jeden z największych polskich talentów na tej pozycji, a po swojej przeprowadzce do Francji kompletnie zaginął. Majecki wybrał na swój nowy klub AS Monaco. Wydawało się, że przenosiny do zespołu z księstwa będą dobrym wyborem. W końcu mówimy o klubie, który słynie w świecie z rozwijania młodych zawodników i sprzedawania ich za wielkie pieniądze. Ruch Chorzów dał popis, zdemolowali rywali. Piast Gliwice na kolanach Taką wizję swojej kariery miał prawo mieć Majecki. Wyjeżdżał z Polski, jako naprawdę ceniony golkiper na naszym rynku. W Monaco przegrywał jednak rywalizację z wypożyczonym z Bayernu Monachium Nubelem. W związku, z czym większość meczów oglądał z ławki rezerwowych, a na murawie pojawiał się w trakcie meczów pucharowych. Poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w jednym z belgijskich klubów, który zaprzyjaźniony jest z AS Monaco i tam spisywał się dobrze. Popis Radosława Majeckiego. Mbappe z kolegami bezradni Gdy jednak wrócił do Francji, znów czekała na niego ławka rezerwowych, z której podnosił się jedynie na mecze pucharowe. Sytuacja zmieniła się w lutym 2024, gdy Majecki zagrał nawet w rozgrywkach Ligue 1 i spisał się wyśmienicie. Trener Monaco otwarcie przyznał, że teraz Polak jest jego wyborem. Efekt tego był taki, że to właśnie Majecki stanął między słupkami bramki zespołu z księstwa podczas hitowego meczu ligowego z Paris Saint-Germain w ramach 24. kolejki. Polak miał zatrzymać samego Kyliana Mbappe. W pierwszej połowie pojedynku Majecki był jednak kompletnie bezrobotny. Polak nie miał żadnej okazji do pokazania swoich umiejętności. Zdecydowanie więcej pracy miał w tej części pojedynku jego odpowiednik w bramce PSG - Donnaruma. Włoch spisywał się naprawdę wybitnie. Trudno wytłumaczyć, jakim cudem Monaco nie schodziło na przerwę z choćby jednobramkowym prowadzeniem. Okazji ku temu było przynajmniej kilka, brakowało centymetrów w poszczególnych sytuacjach. Koszmar Bayernu nie chce się skończyć. Splamiony jubileusz mistrzów Niemiec Do przerwy mieliśmy jednak wynik 0:0 i wszystko było otwarte. W przerwie doznaliśmy szoku. Luis Enrique zdecydował się bowiem na zmianę... Kyliana Mbappe. Kapitan zespołu został w szatni, a bardziej przeniósł się na trybunach, co skrzętnie wyłapał realizator. Uśmiech Mbappe posyłany z trybun z pewnością obiegnie świat. Przyczyny tej zmiany poznamy dopiero na konferencji prasowej trenera. Mimo, że to Mbappe jest największą gwiazdą, mecz toczył się dalej, a realizator czasem o tym zapominał. Zdecydowanie bardziej ofensywnie na drugą połowę nastawieni byli gracze PSG, którzy chcieli atakować. Goście od 80 minuty oddali dziewięć strzałów, z czego pięć z nich leciało w bramkę Majeckiego, ale Polak nie skapitulował. Było wręcz przeciwnie, spisywał się doskonale, a dwie z interwencji miały na pewno najwyższą możliwą jakość. Jednym słowem, przynajmniej dwukrotnie Majecki uratował swoich kolegów od straty gola i udowodnił, że miejsce w bramce mu się należy. To dzięki niemu AS Monaco nie straciło gola i zremisowało 0:0 z liderem tabeli. Gdy spojrzymy na suche liczby Majeckiego po tym meczu, są one imponujące. Na bramkę Polaka w tym meczu oddano siedem celnych strzałów, z których oczywiście żaden nie skończył w siatce. Według współczynnik oczekiwanych goli wyliczanego przez analityków serwisu SofaScore.com Majecki w tym meczu wybronił 1,85 oczekiwanych goli, więc ten współczynnik zbliżył się do dwóch, co jest fenomenalnym wynikiem i pokazuje, jak dobrze spisał się Polak.