O "Lewym" piszą dziennikarze z wszystkich kontynentów. Tym razem zabrała się za to największa gazeta w Zimbabwe, ukazująca się w stolicy kraju - Harare. Autor w swoim artykule przypomina ostatnie wyczyny strzeleckie Lewandowskiego, który w sześciu meczach zarówno w klubie, Bayernie Monachium, jak i reprezentacji Polski strzelił aż 15 goli, a potrzebował na to zaledwie 447 minut. Nic dziwnego, że nazywa Polaka najgroźniejszym snajperem na świecie. O klasie "Lewego" mają świadczyć słowa Martina O'Neilla, selekcjonera reprezentacji Irlandii, z którą "Biało-czerwoni" wygrali w niedzielę 2-1 na Stadionie Narodowym, zapewniając sobie awans na Euro 2016. "On może zdobyć 'Złotą Piłkę'. To bardzo dobry piłkarz. Polska musi być z niego dumna" - powiedział O'Neill. Od 2008 roku "Złotą Piłkę" dzielą między sobą tylko Cristiano Ronaldo (Manchester United/Real Madryt) i Lionel Messi (FC Barcelona). Lewandowski ostatnio notuje strzeleckie rekordy - w Bundeslidze, pięć goli w dziewięć minut przeciwko VfL Wolfsburg, czy 13 trafień w eliminacjach Euro 2016, czym wyrównał osiągnięcie Davida Healy'ego (Irlandia Północna) z eliminacji Euro 2008. Według autora tekstu w momencie, kiedy "Lewego" wymienia się jako jednego z najlepszych, jeśli nie najgroźniejszego napastnika na świecie, kibicom w Zimbabwe trudno uwierzyć, że zaledwie sześć lat temu nazwiska obu zawodników wymieniano w jednej kategorii. Chinyama, który w połowie tego sezonu wrócił do zespołu Dynamos, zapisał się w historii jako pierwszy król strzelców polskiej Ekstraklasy niepochodzący z Europy. Stało się to w rozgrywkach 2008/09, kiedy występował w Legii Warszawa, a koroną podzielił się wspólnie z Pawłem Brożkiem z Wisły Kraków. Obaj strzelili po 19 goli. Lewandowski rozgrywał wtedy swój pierwszy sezon w Ekstraklasie, który zakończył z 14 bramkami dla Lecha Poznań, do którego trafił jako najlepszy snajper drugiej i trzeciej klasy rozgrywkowej. W następnym sezonie "Lewy" został już królem strzelców Ekstraklasy (18 goli), a potem jego kariera nabrała rozpędu w Bundeslidze - najpierw w Borussii Dortmund, a teraz w Bayernie. Z kolei Chinyama głównie zmagał się z urazami. "Już w pierwszym sezonie, kiedy pojawił się w Ekstraklasie, mówiono o nim, że zostanie wielką gwiazdą, a ja także sam zauważyłem jego klasę, którą tylko potwierdził. W Polsce jest trudna liga, która zmienia cię w twardego zawodnika i myślę, że Robert reprezentuje wszystkich polskich piłkarzy oraz tych, którzy w niej grali i prezentowali się bardzo dobrze" - powiedział Chinyama.