Przypomnijmy, że w trakcie meczu fani "Młotów" śpiewali pod adresem kibiców Tottenhamu "Adolf Hitler idzie po was". Miało to związek z tym, że fani tego zespołu nazywani są "Żydami". Po meczu menedżer West Hamu Sam Alladryce unikał wypowiedzi na temat tego skandalicznego zachowania kibiców. "Nie słyszałem tego. Nigdy nie docierają do mnie przyśpiewki z trybun, gdyż koncentruję się na tym, co się dzieje na boisku. Jeśli tak faktycznie wołali, to cóż, nie powinni tak robić, ale to w tej chwili jedna z ostatnich moich trosk. Mam inne kłopoty na głowie. Hitler? Nigdy nie słyszałem przyśpiewki o nim. W związku z tym nie mogę komentować. Jestem tu po to, aby rozmawiać o futbolu, a nie o polityce" - mówił. Po kilku dniach zdecydował się jednak zabrać głos i tłumaczył się ze swoich słów: "Nie akceptuję tego co się stało w niedzielę, żeby było jasne" - zaznaczył. "Gdy wypowiadałem się na pomeczowej konferencji nie miałem pojęcia co się stało, ponieważ nie słyszałem tego co krzyczano. koncentrowałem się na grze". Alladryce stanowczo odciął się od rasistowskich okrzyków fanów swojego klubu: "Nie będziemy tolerować takich zachowań w naszym klubie. Zero tolerancji. Osoby przyłapane na śpiewaniu rasistowskich i antysemickich piosnek powinny otrzymać dożywotni zakaz stadionowy" - stanowczo zaznaczył. Ponadto West Ham aktywnie włączył się do śledztwa w tej sprawie. Do tej pory zatrzymano dwie osoby. Jednej z ich już zawieszono ważność jego całosezonowego karnetu.