Już na początku obaj próbowali narzucić swój styl i walczyli o środek ringu. Niemiec szukał zwarcia, Ukrainiec dużo bił po dole. Pierwsza runda wyrównana, być może nawet lekko naciągana dla Hucka, ale w drugiej Usyk uruchomił nogi i pozostawał nieuchwytny dla pretendenta, a zarazem dawnego czempiona. W końcówce trzeciego starcia Usyk trafił mocnym lewym krzyżowym, poprawił zaraz lewym sierpem i reprezentant gospodarzy znalazł się w tarapatach, z których wyratował go kilka sekund później gong na przerwę. Jeszcze gorzej Huck poczuł się na minutę przed końcem czwartej odsłony. Uderzył obszernym prawym sierpowym, który "Sasza" przepuścił i od razu skontrował swoim lewym. Challenger zachwiał się, ale przetrwał kryzys. W piątej rundzie nie było może tak mocnych ciosów, jednak dominacja sprytniejszego i szybszego Usyka nie podlegała dyskusji. Huck opanował trochę sytuację po przerwie, natomiast to wciąż Usyk był sprytniejszy i przepuszczał jego obszerne sierpy. Końcówkę siódmego starcia znów przypieczętował obrońca tytułu, trzymając przeciwnika dobre dziesięć sekund w narożniku i obijając go z obu rąk. Końcówka ósmej rundy jeszcze bardziej dramatyczna. Usyk trafił długim lewym, poprawił lewym sierpowym i Huck poleciał na liny. Mistrz doskoczył dokończyć dzieła zniszczenia, ale potknął się i przewrócił. Wtedy Huck uderzył go z góry, gdy ten klęczał. Doświadczony arbiter Robert Byrd zabrał mu za to oczywiście punkt. Kolejne trzy minuty także pod dyktando Usyka, choć Niemiec złapał jakby drugi oddech i agresywnie nacierał. Koniec nastąpił w dziesiątej rundzie. W pewnym momencie Ukrainiec trafił lewym hakiem w okolice wątroby i gdy zobaczył grymas bólu na twarzy rywala, od razu ruszył na zranioną ofiarę. Kanonada trwała dobre pół minuty i rozbijanego Hucka przed nokautem uratował sędzia. Tym samym Usyk po raz trzeci obronił tytuł mistrza świata i zarazem awansował do półfinału turnieju WBSS, gdzie zmierzy się z Łotyszem Mairisem Briedisem lub Kubańczykiem Mikem Perezem (pojedynek 30 września w Rydze).