Leo Messi ma przełamać swój kompleks. Jeśli on w ogóle istnieje i nie jest wyłącznie wymysłem statystyków. Argentyńczyk nie zdobył jeszcze bramki w meczach z drużynami prowadzonymi przez Jose Mourinho. W ostatnich latach Barcelona mierzyła się siedem razy z Chelsea i Interem, Leo zagrał w sześciu meczach. Bez efektu. Na Camp Nou rodzi to niepokój. A może portugalski szarlatan wie coś, czego nie wiedzą inni, posiada formułę na powstrzymanie tego, który jest nie do powstrzymania? Z drugiej strony w tym sezonie Argentyńczyk trafił do siatki już 40 razy, w Champions League zdobył najwięcej - osiem goli! Na pewno bohaterem środy nie będzie kontuzjowany Andres Iniesta, ale to on jest głównym aktorem wideo wydanego przez klub z Katalonii na rewanż z Interem. Na filmie przypominana jest jego bramka w 93. min półfinałowego starcia z Chelsea, kiedy bijąca się w dziesiątkę drużyna Pepa Guardioli w niewiarygodnych okolicznościach odwróciła losy rywalizacji. "Wtedy też nikt już w nas nie wierzył, ale ci ludzie pokazali niezłomny charakter. Przyjdź na Camp Nou w środę, ci piłkarze udowodnili, że na twoje wsparcie zasługują " - komentarz do filmu cytuję z pamięci. W zaledwie cztery dni Barca może jednak przegrać wszystko - zakończyć sezon bez trofeum. Inter jest w lepszej sytuacji, w ostatniej kolejce Roma przegrała z Sampdorią więc wygląda na to, że zespół Mourinho będzie najlepszy w Serie A piąty rok z rzędu. W pojedynku z Atalantą kontuzji doznał jednak lider drużyny Wesley Sneijder i jego występ na Camp Nou jest wątpliwy, choć katalońska prasa uważa to za zasłonę dymną. Przed rewanżem z CSKA w Moskwie (ćwierćfinał) Holender też miał uraz, a potem zagrał i zdobył zwycięskiego gola. Bronić, drużyna może się jednak nawet bez niego. Gorzej byłoby grać bez Maicona. Po starciu z Leo Messim na San Siro Brazylijczyk stracił zęba i był operowany, ale to niesamowity twardziel i pewnie nie odpuści rewanżu. Bo o ile dla broniącej tytułu Barcy starcie z Interem jest meczem roku, o tyle dla drużyny z San Siro czymś znacznie bardziej wyjątkowym. W finale Pucharu Europy mediolańczycy nie byli 38 lat - tym razem jednak mogą zaliczyć jeden z najlepszych sezonów w swojej historii. Podwójna korona dałaby Mourinho miejsce obok legendarnego Helenio Herrery. W tle mocno podrażnionych katalońskich ambicji: jest rewanż za najdotkliwszą porażkę w erze Guardioli, finał na Santiago Bernabeu i Mourinho, który irytuje tam wszystkich swoimi zaczepkami. Hiszpańska prasa cytuje cały zestaw jego złośliwości na temat Barcelony, Guardiola apeluje do kibiców, by skupili się jednak na pozytywnym dopingu. Na Camp Nou ma nie być transparentów z napisami "Zdrajca", jak w czasach, gdy Mou przyjeżdżał tam z Chelsea. Ale katalońskie gazety odgrzały fakty z 24 listopada 1996 roku, kiedy asystent Bobby Robsona został zaatakowany przez trenera Athletiku Bilbao Luisa Fernandeza. W obronie Mourinho stanął wtedy piłkarz Guardiola. Dziś nie ma to najmniejszego znaczenia. Barca ma dokonać rzeczy, której jeszcze w erze Guardioli dokonać nie musiała. Przed tygodniem na San Siro przegrała pierwszy raz od dwóch lat w fazie pucharowej Champions League. Odkąd Pep został trenerem Barcelony Inter jest jedyną drużyną, która zwyciężyła ją wyżej niż jedną bramką. I choć gol na 3-1 Diego Milito padł ze spalonego, na nim Inter opiera dziś swoje nadzieje. Drużyna Mourinho, która w fazie grupowej ledwo dyszała, wygrała potem pięć kolejnych spotkań udowadniając na Stamford Bridge i na Łużnikach, że w meczach wyjazdowych jest jeszcze mocniejsza. Czy Guardiola postawi na Zlatana Ibrahimovicia? Raczej tak. Bezkrytycznie wierzy w to, że dobrze zrobił latem zamieniają go na Samuela Eto'o. Ibra był ostatnio kontuzjowany, na San Siro zawiódł, ale z Xerez zdobył gola uciszając gwizdy niezadowolonych z jego gry fanów Barcelony. Eric Abidal się ponoć wyleczy, Carles Puyol pauzuje za kartki, dojdzie więc w końcu do bratobójczego starcia w rodzinie Milito. Kataloński "Sport" podał już skład na Inter: Valdes - Alves, Pique, G. Milito, Abidal - Xavi, Busquets, Keita - Messi, Ibrahimović, Pedro. Jak widać trener Barcy uparcie trzyma się Keity, nie zważając na to, że do formy wraca bohater ubiegłego sezonu Yaya Toure. Ci ludzie mają zapewnić finał i szansę na obronę tytułu. Już na San Siro wściekły Guardiola groził, że każda minuta rewanżu będzie się gościom bardzo dłużyła. Drugi raz trzeba będzie "gonić" wynik. Na początku roku w Pucharze Króla z Sevillą Barca przegrała na Camp Nou 1-2 i na Ramon Sanchez Pizjuan potrzebowała dwubramkowego zwycięstwa. Skończyło się na 1-0, a Ibrahimović spudłował strzelając z bliska do pustej bramki. Po sześciu trofeach wywalczonych w 2009 roku drużyna Pepa Guardioli poznała wtedy prawdziwy smak porażki. 1-0 z Interem byłoby jednak trzy razy bardziej bolesne. Morale drużyny upadłyby bardzo nisko, a przecież cztery dni później trzeba obronić pozycji lidera Primera Division w wyjazdowej potyczce z Villarreal. W tych dwóch meczach Barca może wygrać bardzo dużo, ale i wszystko przegrać. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego