Trener lubińskiego zespołu nie ukrywa, że płynie w nim żyłka hazardzisty. - Zarządziłem intensywną gierkę treningową, aby podtrzymać rytm meczowy i w konsekwencji przegrałem 500 zł. Gdyby nie wygrali trzema bramkami, to ja zgarnął 1000 zł. No i niestety wygrali 3:0 i to po dwóch golach samobójczych. Gdybyście wtedy widzieli moją minę... - przyznał się Urban, który lubi wywoływać u zawodników dodatkową adrenalinę podczas treningów. - Zawsze lubiłem takie małe zakładziki. Wtedy zawodnik jest spięty, a ja lubię piłkarzy, którzy nienawidzą przegrywać. Oni na pewno mają u mnie większe szanse na grę w podstawowej jedenastce. A proszę mi wierzyć, nie u każdego zawodnika takie coś widzę - dodał. Opiekun lubińskiej ekipy zdradził, że częściowo już zrekompensował starty finansowe. - Wygrałem właśnie 100 zł na gierce z zawodnikami, którzy mieli trening wyrównawczy - powiedział Urban, który wcale nie zaprzeczył, że jest hazardzistą. - Jeśli już, to takim umiarkowanym - zaznaczył. Jan Urban podobne techniki motywacyjne stosował już, kiedy pracował w Legii Warszawy. Ze zrozumiałych przyczyn nie praktykował tego jednak podczas pracy w Polonii Bytom, która przeżywała zapaść finansową. 49-letni trener mimo wieku wciąż utrzymuje świetną formę. Nic więc dziwnego, że jego piłkarze często dostają od niego w kość.