"Nie jestem najlepszy, ale nie ma lepszego ode mnie" - koszulkę z takim napisem zostawił piłkarzom Interu na odchodne trener, który po 45 latach przywrócił klubowi pozycję nr 1 w Europie. Prezes mediolańczyków Massimo Moratti nawet się nie wściekał. Rozumie, że w Serie A nie ma już wyzwania dla Josego Mourinho, a bez niego Portugalczyk czułby się jak ryba na brzegu. Mourinho nie znosi calcio, calcio nienawidzi Mourinho, tę sytuację trzeba przerwać - najlepiej w chwili największego sukcesu. Możliwość rywalizacji z Barceloną Podobno działacze Realu Madryt poprosili nawet Mourinho, by "używając" swoich zasług przekonał prezesa Interu do odstąpienia od odszkodowania za zerwanie kontraktu. Różnie źródła, różnie podają jego wielkość - jest to od 8 do 16 mln euro. Real chce przyjacielskich stosunków z Morattim, bo przecież "zasadza" się na jego graczy. Ale prezes Interu już ogłosił, że z Diego Milito i z Maiconem nie pójdzie "Królewskim" tak łatwo jak z Mourinho. Nowy trener Realu mówi jasno, że motywacją do przeprowadzki jest możliwość rywalizacji z Barceloną, która w minionym sezonie Primera Division otarła się o astronomiczną granicę 100 pkt. Wydaje się też oczywiste, że istnieją skrywane uczucia Mourinho wobec klubu z Katalonii. Pracował tam cztery lata (1996-2000) nie otrzymując szansy na nic więcej poza rolą asystenta. A kiedy dwa lata temu, po odejściu z Chelsea ubiegał się o posadę po Franku Rijkaardzie, Johann Cruyff przekonał Joana Laportę, by postawił na Pepa Guardiolę. Była to decyzja kluczowa, przez którą klub z Katalonii określał nie tylko to, co chce osiągnąć, ale też, w jaki sposób ma zamiar do tego dojść. Guardiola nie stroni od przepłaconych transferów takich jak Zlatan Ibrahimovic, ale symbolem jego drużyny są wychowankowie z Messim, Xavim, Valdesem, Iniestą, Puyolem, Pique, Busquetsem i Pedro. Katalończycy porwali się na stworzenie modelu gwarantującego im sukces na lata. Nie twierdzę, że Mourinho będzie ignorował wychowanków Realu. W Mediolanie zreformował i zunifikował szkolenie wszystkich roczników. Ale to przede wszystkim trener do zadań specjalnych, mający zagwarantować szybki sukces pierwszej drużynie. Florentino Perez zatrudnia Portugalczyka nie po to, by od fundamentów tworzył system, ale natychmiast zaczął kolekcjonować tytuły - nr 1 w Hiszpanii, a potem w Europie. Może się zresztą okazać, że o jedno i drugie będzie się potykał z tą samą drużyną. Guardiola dobrze zna Mourinho Guardiola dobrze zna Mourinho, pracowali razem w Barcelonie. Przy okazji niedawnego półfinału Champions League prasa w Katalonii przypominała Portugalczykowi, jak kiedyś w meczu z Atlethic Bilbao Pep uwolnił go z rąk Luisa Fernandeza. Mourinho już jako asystent w Barcelonie miał niewyparzony język. Gdy wyjechał, z miejsca stał się tam wrogiem publicznym nr 1. Zaczęło się od meczu Barcelona - Chelsea w 2005 roku, kiedy "zauważył", iż w 36 miesięcy kariery zdobył tyle samo Pucharów Europy, ile klub z Katalonii w 106 lat istnienia. Odtąd skandalem kończyła się każda jego wizyta na Camp Nou z apogeum w meczu z Interem, gdy gospodarze włączyli system nawadniający, by wypędzić z murawy świętujących awans do finału graczy z Mediolanu. Nazajutrz z ironią i satysfakcją Mourinho ogłosił, że ze spokojem do Katalonii może już przyjeżdżać nawet Luis Figo, bo cała nienawiść została skierowana na niego. Mourinho kocha to, co trudne i kontrowersyjne. Inni uciekają przed presją, on lubi ją czuć i stwarzać nawet przed banalnym meczem. Prowadzenie drużyny z Santiago Bernabeu gwarantuje mu miejsce na czołówkach gazet - właściwie bez względu na wyniki. Sukcesy są jednak bezwzględnie potrzebne dla obłaskawienia fanów i Florentino Pereza. Trudno jednak sobie wyobrazić, by całkowite fiasko poniósł trener, który w ostatnich siedmiu latach zdobył 18 trofeów. Średnia Guardioli jest jednak jeszcze wyższa. W dwa lata na ławce Barcelony wywalczył siedem tytułów. Jako człowiek Pep wydaje się być przeciwieństwem Mourinho. Niełatwo spotkać innego trenera, który staranniej ważyłby i dobierał słowa. "Mourinho szuka zaczepki, ale u mnie jej nie znajdzie" - mówił przy okazji rywalizacji Barcelony z Interem. Jego cierpliwość będzie teraz wystawiana na próbę, na co dzień. Kibice Barcelony już pewnie odkurzają transparenty z napisami "judasz" i "zdrajca". To kwintesencja futbolu Przyjazd Mourinho do Madrytu wywołuje wielki, medialny szum, który nie pozwoli zapomnieć światu, że to rywalizacja Realu z Barceloną jest kwintesencją futbolu. Będziemy mieli też okazję śledzić pojedynek dwóch niepospolitych osobowości stojących na czele piłkarskich gwiazdozbiorów. W tym miejscu Mourinho zaprzecza. Ogłosił, że gwiazdami są teraz piłkarze Interu, a tych z Madrytu czeka masa pracy nad sobą, bo od ośmiu lat są w Europie tylko chłopcami do bicia. Kiedy zapytano go jednak o Cristiano Ronaldo, który podczas finału Ligi Mistrzów nie krył swojej sympatii dla Interu powiedział: "Najlepszy piłkarz świata i jeden z najlepszych trenerów świata będą wreszcie pracowali razem". Jak odpowiedzą na to Leo Messi i Pep Guardiola? Barcelona Pepa Guardioli wygrała już bardzo wiele stając się przy tym symbolem piękna. 12 miesięcy temu w finale idealnym Champions League pobiła Manchester 2-0. Także 2-0 wygrał w sobotę na Bernabeu Inter z Bayernem. Mourinho uważa to za szczęśliwy początek swojej madryckiej misji. "Skoro tak się zaczęło, to pewnie tak samo się skończy" - przewiduje. Kibice Realu mają jedną zasadniczą wątpliwość: drużyna z Mediolanu kontrolowała finał, ale inicjatywę oddała Bawarczykom, czyli stylem gry nie pasuje do ich wyobrażeń o Realu idealnym. Mourinho nie brzydzi się pięknem Podobne wątpliwości miał dwa lata temu dyrektor Barcelony Txiki Begiristain, kiedy prowadził negocjacje z Mourinho. Portugalczyk odpowiedział spokojnie, że jest świadomy gdzie zostanie zatrudniony i jakie będą wobec niego oczekiwania. "Gdyby miał w Mediolanie Messiego, Xaviego i Iniestę, Inter grałby tak samo efektownie jak Barcelona" - przekonują ci, którzy nie lubią stereotypowych opinii, że Mourinho brzydzi się pięknem. Portugalczyk sporządzi pewnie dla piłkarzy Realu własny zbiór dekretów, ale punktu o grze brzydkiej i nudnej na pewno wśród nich nie będzie. W ostatnim roku Mourinho zagrał Guardioli na nosie. Zgodził się na wymianę Zlatana Ibrahimovicia na Eto'o, a za uzyskane dodatkowo 50 mln euro stworzył drużynę, która zdetronizowała Barcę w Lidze Mistrzów (najgorzej wyszedł na tym Zlatan, który zamienił Mediolan na Barcelonę właśnie po to, by zdobyć Puchar Europy). Aby opisać czekającą nas rywalizację trenerów Realu i Barcelony dziennik "El Pais" posłużył się analogią wziętą z westernów. Mourinho ma zagrać rolę najszybszego, pozbawionego skrupułów rewolwerowca, za to Guardiola postara się wcielić w postać człowieka, który zabił Liberty Valance'a. Dyskutuj na blogu z Darkiem Wołowskim