Sobotni mecz na Allianz-Arena był dla hamburczyków koszmarem. Pierwszą bramkę strzelili dopiero w 75. minucie, gdy przegrywali już 0-8. To najwyższe zwycięstwo w Bundeslidze od 2000 roku, kiedy Bayer Leverkusen pokonał na wyjeździe SSV Ulm 9-1. Piłkarze HSV wrócili do domu w parszywych nastrojach, a zamiast wolnego w niedzielę, musieli spotkać się na treningu. Przepraszali swoich fanów za kompromitującą porażkę, przyznając, że nie mają żadnego argumentu na swoje usprawiedliwienie. "Wstydzę się za siebie i kolegów za to, że zagraliśmy tak słabo" - powiedział Heiko Westermann. Uznali jednak, że to zbyt mało, zwłaszcza wobec ośmiu tysięcy najbardziej zagorzałych fanów, którzy pojechali do Monachium, aby wspomóc ich dopingiem. Zaprosili więc wszystkich kibiców na wspólne grillowanie, zapewniając przy tym, że sami pokryją wszystkie koszty. "Świętujemy razem z kibicami i smucimy się także wspólnie. Dlatego nie chcemy uciekać w takiej sytuacji, tylko spotkać się, aby szukać jedności w tak trudnej chwili" - powiedział bramkarz René Adler.