- Będzie to dla mnie dziwny turniej, ale grając zawodowo przez prawie 18 lat miałem świadomość, że kiedyś przyjdzie mi po raz ostatni wyjść na kort. U progu kariery nie wymyśliłem sobie, że zakończę ją właśnie Sopocie, bo na taki pomysł, biorąc pod uwagę termin i miejsce, wpadłem niedawno. Poprosiłem dyrektora imprezy Mariusza Fyrstenberga o "dziką kartę" i chciałbym mu podziękować, że mi ją przyznał - zaznaczył. Przysiężny podkreśla, że Sopot to szczególne miejsce nie tylko dla niego, ale także dla wielu polskich tenisistów jego pokolenia. - Na początku XXI wieku odbywał się w tym mieście turniej, w którym mieliśmy możliwość rywalizacji z najlepszymi zawodnikami na świecie, ale nie tylko aspekt sportowy decydował o jego wyjątkowości. Uwielbialiśmy przyjeżdżać do Sopotu, bo zawsze była tam świetna atmosfera i super pogoda. To był rewelacyjny turniej. Ja darzę go dodatkowym sentymentem, bo udało mi się, jako pierwszemu Polakowi po Wojciechu Fibaku, awansować do ćwierćfinału tej rangi zawodów - dodał. 35-letni tenisista zdecydował się zakończyć karierę ze względu na problemy zdrowotne. - Po operacji ścięgna Achillesa nie grałem przez 1,5 roku i w tym czasie, przez osiem miesięcy, pomagałem Carolinie Wozniacki. Spróbowałem wrócić na kort, jednak to już nie było to samo co przed zabiegiem. Ostatni turniej rozegrałem pod koniec marca i znowu miałem trwającą trzy miesiące przerwę. Miesiąc temu wznowiłem treningi, ale zdrowie szwankuje, zatem postanowiłem powiedzieć - pas. Co będę robił po zakończeniu kariery? Mam parę ofert, ale nie podjąłem ostatecznej decyzji - przyznał. Przed startem w Sopocie wielokrotny reprezentant Polski zamierza wystąpić za tydzień w Gliwicach w mistrzostwach kraju. - Mam nadzieję, że dzięki tej imprezie będę w Sopocie w optymalnej formie i nie odpadnę po pierwszym meczu - stwierdził. Przysiężny zdradził, że w przypadku triumfu w Sopot Open zapewne zdecydowałby się kontynuować karierę. - Dzięki temu awansowałbym na 300. miejsce w rankingu ATP, zatem miałbym zapewniony udział w podobnych zawodach. W innym przypadku kończę, bo w challengerach nie ma już eliminacji, a gra na siłę w mniejszych turniejach nie satysfakcjonuje mnie. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że wygrać Sopot Open będzie niezwykle ciężko, bo musiałbym pokonać sześciu rywali - zauważył. Zawodnik nie ukrywa, że przyjdzie mu także rywalizować na nawierzchni, która nie zalicza się do jego ulubionych. - Wychowałem się co prawda na kortach ceglastych, wiem jak na nich grać i odnosiłem na nich sukcesy, ale przez ostatnich 10 lat starałem się omijać "ziemię" i generalnie nie rywalizowałem na "cegle" - podsumował. Turniej rozpocznie się 29 lipca, a finały singla i gry podwójnej zaplanowano na 4 sierpnia. W zeszłym roku, ze względu na spór wokół sopockich kortów, impreza odbyła się w Gdyni. Pula nagród wynosi 92 040 euro, z czego zwycięzca otrzyma 12 250. Marcin Domański