Premier League: terminarz, wyniki, tabela, strzelcy - sprawdź! Manchester United i Liverpool w tym tygodniu grały w europejskich pucharach ze zmiennym szczęściem. "Diabły" tylko zremisowały (0-0) pierwszy mecz grupowy w Lidze Mistrzów z Glasgow Rangers, a na domiar złego straciły Ekwadorczyka Luisa Valencię, który doznał kontuzji kostki. Z kolei prowadzeni przez Roya Hodgsona "The Reds" roznieśli na Anfield Road Steauę Bukareszt aż 4-1 w ramach rozgrywek Ligi Europejskiej. Faworytem niedzielnego starcia tytanów powinien zatem być Liverpool, tyle tylko, że spotkania tych dwóch zespołów rządzą się swoimi prawami. Zawsze, kiedy Steven Gerrard i spółka przyjeżdżają do Manchesteru, ostatnie wyniki idą w kąt i liczy się tylko walka na całego! Kibice w całej Europie już mogą ostrzyć sobie zęby na rywalizację największych gwiazd Premier League. Bo przecież starcie "Diabłów" z "The Reds" to konfrontacje Fernando Torresa z Rio Ferdinandem, Wayne'a Rooneya z Jamie Carragherem, czy Stevena Gerrarda z Paulem Scholesem. Aż trudno zliczyć, ile razy stawali naprzeciwko siebie ci współcześni gladiatorzy i ile z ich pojedynków przeszło do historii. Przypomnijmy choćby spotkanie z marca 2009 roku, kiedy walczący wciąż o mistrzostwo Anglii "The Reds" przyjechali na Old Trafford i zmietli naszpikowanych gwiazdami (Ronaldo, Rooney, Tevez) gospodarzy aż 4-1! Teraz nikt w Manchesterze nie wyobraża sobie powtórki takiego rezultatu. Wszyscy liczą raczej na to, że uda się powtórzyć wynik z marca? tego roku. Wówczas "Czerwone Diabły" pokonały Liverpool 2-1, po bramkach Parka Ji-Sunga i Wayne'a Rooneya. Także w niedzielnym meczu ten ostatni bardzo chciałby zdobyć gola. "Roonaldo" jest teraz pod medialnym ostrzałem po tym, jak kilka tygodni temu brukowce opisały ze szczegółami jak gwiazdor zdradzał swoją żonę z prostytutkami. Napastnik Manchesteru zrobi zapewne wszystko, aby w końcu media zaczęły pisać o jego boiskowych a nie... łóżkowych wyczynach. Nie tylko Rooney ma w niedzielę coś do udowodnienia. Po drugiej stronie barykady będzie bowiem grał Fernando Torres, który wciąż próbuje wrócić do wielkiej formy, jaką prezentował w poprzednim sezonie. Torres w obecnych rozgrywkach zdobył tylko jedną bramkę (w starciu z West Bromwich Albion) i zapowiada, że eksploduje dopiero w meczu z Manchesterem. Wielkie emocje udzieliły się już Sir Alexowi Fergusonowi, menedżerowi Manchesteru. Stwierdził on ostatnio, że żadne spotkanie nie może równać się starciu United z Liverpoolem. "Taka konfrontacja to prawdziwa bitwa, w której pokonanie wrogiej armii to najważniejsza sprawa. Nie liczy się teraz to, że nasza forma nie jest najwyższa, ale to że wygraliśmy ostatni mecz na Old Trafford z Liverpoolem. To da nam psychiczną przewagę". W przedmeczowych wypowiedziach temperaturę podgrzewa także Roy Hodgson, trener Liverpoolu. "Jesteśmy z Sir Alexem przyjaciółmi, ale dobrze wiemy, że prowadzone przez nas drużyny to wielcy rywale. Piłka jest brutalna i aby wygrać, będziemy musieli zapomnieć o przyjaźni na 90 minut w niedzielne popołudnie" - stwierdził. Manchester United - Liverpool w niedzielę o godz. 14:30 - zapraszamy na relację LIVE Bartosz Barnaś