Czego zabrakło, by już przed przerwą doprowadzić przynajmniej do remisu? - Każdy z nas wierzył, że wygramy, strasznie się motywowaliśmy w szatni. Gra nam się dobrze kleiła, zabrakło dokładności i spokoju. W drugiej połowie przez dłuższy okres nic nie chciało wpaść do siatki rywala, mieliśmy mnóstwo dogodnych okazji. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo, a o niewykorzystanych sytuacjach za kilka kolejek nikt nie będzie już pamiętał. Mimo wszystko skuteczność trzeba poprawić. Górnik nadal potrzebuje przekonującego zwycięstwa. Wszyscy liczyli, że stanie się to właśnie z Motorem Lublin, ale outsider Unibet 1. ligi dzielnie się bronił. - Zgadza się, szczególnie Robert Mioduszewski wyłapał kilka setek. Na szczęście udało mi się go przechytrzyć w samej końcówce. Takie mecze trzeba wygrywać, jeżeli chce się poważnie myśleć o awansie. Z Łęczną i Stal Stalową Wolą chcemy zgarnąć sześć oczek i dążyć do wyznaczonego celu. Skuteczność jest Waszą największą bolączką. Czujecie, że coś drgnęło w grze ofensywnej i od 11. kolejki będzie już tylko lepiej? - Nasz styl wygląda dobrze od potyczki ze Zniczem Pruszków. Wróciliśmy do gry z początku sezonu, a w sobotę to tylko potwierdziliśmy. Bramki muszą zacząć padać seriami i ja głęboko wierzę, że właśnie tak będzie. Czegoś nam na pewno brakuje, może szczęścia? Bramka zdobyta w samej końcówce bardziej cieszy, niż łatwe ustalenie rezultatu na samym początku meczu. Walczyliśmy do końca i pokazaliśmy charakter.