Arbiter został uderzony w głowę rolką z papierem kasowym. "Boli mnie głowa i oko. Po wizycie w szpitalu mam zlecone badania neurologiczne. Lekarka powiedziała, że mogli mnie zabić. Mam guza trzy centymetry od lewej skroni" - opowiada sędzia na łamach "Przeglądu Sportowego". Złotek opowiedział jak doszło do tej sytuacji, której o mało nie przepłacił życiem. "Wszystko wydarzyło się w ciągu kilkunastu sekund. Podbiegłem do mojego asystenta, który sygnalizował mi, że szalikowcy GKS rzucają serpentyny. Zostałem trafiony i się przewróciłem". Sędzia, mimo poważnych obrażeń, nie ma zamiaru pozywać klubu do sądu. "Nie chcę tego robić. To stało się wbrew GKS-owi. Żal mi ludzi związanych z tym klubem. Prezes Furtok i trener Nawałka przepraszali mnie, jak mogli i mieli łzy w oczach" - zaznacza.