Hoeness już w wieku 27 lat musiał zakończyć karierę z powodu kontuzji. Szybko odnalazł się w innej roli w świecie futbolu. Został menedżerem Bayernu, doprowadzając go do rozkwitu. W poprzednim roku podatkowym zarządzany przez niego klub zanotował rekordowe obroty - 432,8 mln euro oraz trzeci najwyższy w historii zysk - 14 mln euro. Od strony sportowej w sezonie 2012/13 Bayern wygrał wszystko, co mógł: mistrzostwo i Puchar Niemiec oraz Ligę Mistrzów. Mimo tego Hoeness, z rozmachem prowadzący również własne interesy, w ostatnim czasie przeżywał ciężkie chwile - został oskarżony o uchylanie się do płacenia podatków. 10 marca 2014 roku rozpocznie się proces przeciwko niemu. Dlatego owacje, które otrzymał podczas walnego zgromadzenia, miały dla niego ogromne znaczenie. Gdy wszedł na salę, rozległy się okrzyki: "Uli! Uli!". Temperatura obrad wzrosła po emocjonalnym przemówieniu innej legendy Bayernu - Karla-Heinza Rummeniggego. "Uli Hoeness, jesteś najlepszym człowiekiem!" - zaakcentował najlepszy napastnik świata początku lat 80. "Uli przeżywa obecnie z pewnością trudny czas. Jestem jego przyjacielem, a przyjaźń najlepiej okazuje się wtedy, gdy przychodzą kłopoty. On jest duchem Bayernu. Bez jego działań nie byłoby takiego Bayernu, jaki jest dzisiaj" - powiedział Rummenigge. Hoeness dziękował za wsparcie ze łzami w oczach i zapowiedział, że zamierza zorganizować nadzwyczajne zgromadzenie członków zarządu, aby uzyskać wotum zaufania. "Chcę dać im prawo zadecydowania o tym, czy jestem dobrym prezydentem naszego klubu" - powiedział, jasno stawiając sprawę, że sam nie zamierza rezygnować. "Będę służył klubowi do ostatniego tchu" - zapewnił, a potem rozdawał setki autografów. "Stał na scenie, jak król wśród szeregowców" - podsumował niemiecki "Der Spiegel".