Pieśń o powojennej Anglii /abdykacja wodza ManchesteruPo bitwach na Wyspach Brytyjskich, naszła idea wodza;By porzucić na starość podboje, z piłki zrezygnować. Gdy po latach długich abdykacji własnej się obawia, Dumnie kroczy do włodarzy klubu i tako przemawia : "Możni panowie Glazerowie - chlebodawcy moi, Świadom jestem tej decyzji : chcę opuścić "Diabły" w glorii. Ogrom pracy wykonałem setki bitew wygrywając -Herb nasz godny z dumą niosłem, w całym świecie rozsławiając. Ku pamięci rzesz potomnych, serce swoje "ManU" dałem,Dziś czar prysnął, brak mi mocy - w latach też się postarzałem. Zbyt sędziwym na puchary - myśl ta ciągle stres mój wzmaga,Zdarłem zęby na Old Trafford, nawet guma nie pomaga. Łupów więcej nie dostarczę : Dobroczynną miałem Tarczę, Ligę Mistrzów - taaam się kopie - był czas władzy w Europie! Liga hurtem, Puchar Ligi, a w gablotach wór medali, I choć zdeptać chciano zamysł - wszystkie wrogi żeśmy lali.Gdyś najlepszym w polu bitwy przeciwników zmiażdżysz wielu,Gdy zawahasz się przez moment - nie osiągniesz swego celu. Owe hasło złotym mottem; niech zwiastuje wam więc złoto, Lecz by zdobyć cenny kruszec, trzeba przedrzeć się przez błoto.Pamiętajcie o tym bracia, gdy sukcesów wam zabraknie, Klub nasz twierdzą - nie upadnie! Choć wróg degradacji pragnie! Nawet gdyby na zwycięstwo, szanse stały bliskie zeru - Honor, Walka i Oddanie : to dziedzictwo Manchesteru.Marka ta oraz jej sztandar - przednią dla mnie były misją, Niech więc waszą wolą będzie - złożyć podpis pod dymisją. Proszę zatem przejąć schedę - to wyrzekłszy usiadł dumnie, Przeżuł gumę - dodał jeszcze - kto grał w piłkę, ten zrozumie. Wstaje włodarz zgoła niepewnie w powadze mowy pobladły; W głowie jeno myśl mu wiruje: cóż poczną "Czerwone Diabły"? Wzrokiem błagalnym Szkota darzy, tlenu w usta nabywa - Rozważa problem dogłębnie i w słowa zacne się odzywa: "Sir Aleksie Fergusonie - trudno przyjąć twoją stronę, Wszakże każdy wie na globie, Teatr Marzeń twoim domem. Chcesz zakończyć w nim swą rolę będąc legend kreatorem? Tyś uchodził ojcem mężnych - śmiało wiodłeś ich na fali,Ceniąc Twój kunszt - nos trenerski, dla potęgi naszej grali. Miałeś też przychylność niebios - z ich pomocą wrogi drżały, Gdy w sekundach ostatecznych bogi niosły nasze strzały, W Barcelonie z woli nieba, bawaryjskie armie łkały. Cóż zdziałamy w ogniu szarży, gdy sięgnie wroga nawała? Jak stłamsimy obcy atak bez wodza, bez generała? Kto wysuszy łzy zwątpienia, krzycząc sygnał da do boju ?Kto morale armii wzniesie, w futbolowym - ciężkim znoju?Rozważ w sercu moje słowa zanim Ty wygłosisz zdanie; Znaj tę prawdę, że bez Ciebie - gry nie będą takie same. Ze łzami w oczach skończył włodarz, w fotelu smutny zasiada, Wtem jak grom z jasnego nieba posłaniec klubowy wpada ; W zadyszce ślinę przełyka, z trudem głos wydobywa, Odzywa się w takie słowy i martwą ciszę przerywa : "Dostojni szefowie sztabu - news mój odbiega od tabu, Niosę dla was gorzkie wieści, postaram się skrócić treści.Źródło "Interią" zwane, od zawsze świata ciekawe, Puściło w eter jak strzałę, niezbyt przychylną nam sprawę. Dziś już wszyscy o tym huczą, każdy goniec to donosi, Że Mourinho - wróg nasz stary, do Londynu się przenosi.Z królewskiego wygnan grodu za sukcesów brak i wiary,W apogeum swojej złości - zechce odbić nam puchary! Nie najlepsza jest to pora, by przedwcześnie szatnię wietrzyć;Trzeba myśleć, trzeba działać, trzeba jakiś podstęp zwietrzyć! Już w tym roku "Mou" pokazał , że nie stracił nic ze sprytu,Gdy nas z wielkiej Ligii Mistrzów, przegnał armią gmin Madrytu. By skwitować dodam jeszcze - wieść ta wzbudzi wasze dreszcze:Rubel mocny za nim stoi, zatem dobrze się uzbroi. Czeka nas najcięższa wojna, większa niźli ta spod Troi!Tu przerwał goniec swój wywód, wagą poselstw zdjęty, Uśmiechnął się na nie Alex i rzecze nieprzejęty: Jak przegrać to tylko z honorem, dam wyraz słowom owym, Nie puszczę "Diabłów" samych, od dziś będę szefem honorowym. Nie trzeba wojen wygrywać , by wpisać się na karty historii, Wystarczy godny opór postawić - by dostąpić zwycięzców glorii. I Tobie posłańcze dam dobrą radę: uważnie czytaj księgę Iliadę. Witold Berek