Niespotykany przebieg miał rozegrany w Gdyni i zakończony remisem 1-1 mecz 3. ligi pomiędzy miejscowym Bałtykiem a GKS Leśnikiem Manowo. W zespole gości w bramce stało aż czterech piłkarzy - dwóch golkiperów oraz dwóch zawodników z pola. Do przerwy futboliści z Manowa (to niewielka wieś leżąca nieopodal Koszalina) prowadzili 1-0, ale z powodu kontuzji na drugą połowę nie wyszedł ich pierwszy bramkarz Mateusz Czarnecki, którego zastąpił Tomasz Tkacz. Rezerwowy golkiper Leśnika długo nie wytrwał jednak na posterunku, bo już po 13 minutach przebywania na murawie za uderzenie przeciwnika został ukarany czerwoną kartką. Trzeci między słupkami w zespole gości stanął pomocnik Paweł Rakowski, który miał okazję wykazać się także w ataku, ale w 73. minucie nie wykorzystał rzutu karnego (jego strzał obronił bramkarz Bałtyku). Siedem minut później Rakowski musiał wyciągać piłkę z własnej siatki, natomiast za opóźnianie gry w drugiej z sześciu doliczonych minut 28-letni pomocnik zobaczył drugą żółtą kartkę i także musiał opuścić boisko. Czwarty bramkarskie rękawice założył zdobywca bramki dla Leśnika w 64. sekundzie meczu Konrad Romańczyk. W tym momencie zespół z Manowa rozpaczliwie bronił się w "dziewiątkę", ale nie stracił już kolejnych goli.