Od instruktora prawa jazdy do żużlowej licencji Jednym z największych atutów Romana Cheładze było jego doświadczenie zawodnicze. Do speedwaya trafił jednak całkowitym przypadkiem. Pracował jako instruktor jazdy i podczas jednego z przejazdów po Toruniu postanowił wybrać się ze swoimi kursantami na tor, gdzie właśnie odbywał się jeden z pierwszych treningów nowopowstałego klubu "Stal". Początkowo przyszli kierowcy wraz ze swym mentorem planowali tylko zerknąć na nieznany im wcześniej twór pod nazwą "żużel". Jak wspomina portal speedway.hg.pl, do przyszłego sędziego podjechał jednak Marian Rose i zaproponował mu wykonanie próbnych kółek. Podczas zabawy okazało się, że Cheładze ma spory talent do jazdy. Zaczął częściej pojawiać się na treningach i ostatecznie zdał licencję żużlową. Jako zawodnik nie osiągał jednak zbyt dobrych wyników. Nie widząc sensu w kontynuacji kariery zawiesił kombinezon na kołek. Nie zerwał jednak z czarnym sportem. Przez parę lat funkcjonował w nim najpierw jako działacz, a później trener. Ostatecznie w 1967 roku zdobył uprawnienia do sędziowania zawodów. Nie miał litości nawet dla Golloba Szybko piął się po kolejnych szczeblach kariery arbitra. Nie zagrzał zbyt długo miejsca na drugoligowych wieżyczkach, już na początku lat siedemdziesiątych prowadził najważniejsze krajowe imprezy. Cechowały go szybkość podejmowanych decyzji, ich poprawność, a także niesamowita stanowczość. Żaden inny sędzia nie cieszył się wcześniej ani później tak ogromnym autorytetem w parku maszyn. Lata spędzone na motocyklu pozwalały mu na dużo bardziej precyzyjne - względem kolegów po fachu - czytanie torowych sytuacji. Było to szczególnie ważne w zamierzchłych czasach, gdy sędzia nie miał do dyspozycji powtórek telewizyjnych, więc wszystkie decyzje musiał podejmować "na żywca". Podczas jednego z dziewięciu sędziowanych przez niego finału IMP wykluczył Tomasza Golloba, mimo iż sam zawodnik i część kibiców byli pewni winy Adama Łabędzkiego. Dopiero późniejsza analiza powtórek potwierdziła zdanie arbitra. Niewielu sędziów miałoby na tyle pewności siebie, by w tak spornej sytuacji nie ugiąć się presji i ukarać zawodnika obdarzonego taką estymą jak bydgoszczanin. Co tam minister? Nie będzie meczu na spreparowanym torze! Najbardziej pamiętnym meczem w karierze Romana Cheładze było bez wątpienia zakończone walkowerem spotkanie Stali Gorzów z Unią Leszno w 1988 roku. Arbiter przerwał spotkanie po szóstej gonitwie przyznając walkower gościom. Gorzowski tor uważał on bowiem wówczas za spreparowany i niezdatny do sportowej rywalizacji. Na zmianę decyzji nie miał wpływu ani nadkomplet kibiców, ani panujące ciche przyzwolenie na tego typu praktyki, ani nawet obecność na trybunach ówczesnego ministra sportu, Aleksandra Kwaśniewskiego. - Właśnie sześciu wyścigów potrzebowałem, żeby utwierdzić się w przekonaniu o słuszności decyzji. Gorzowianie znali bezpieczną ścieżkę, goście pakowali się w dziury i padali na tor. Nie miałem wątpliwości: bezpieczeństwo zawodników jest najważniejsze. Pseudo, że gorzej ich nie określę, działacze Stali zrobili sobie kpinę ze sportowej rywalizacji ryzykując zdrowiem i życiem zawodników - mówił po zawodach. Rzeczywiście, późniejsze śledztwo wykazało, że działacze z lubuskiego przed zawodami prowadzili nocne prace na torze mające na celu jego spreparowanie. Kibice z Gorzowa wówczas nie potrafili jednak zaakceptować decyzji arbitra, który miasto musiał opuszczać w asyście milicji. Najwybitniejsi w historii czuli respekt Bez kompleksów i kierując się jedynie sprawiedliwością ducha sportu podchodził nie tylko do polskich gwiazd i oficjeli, ale także najważniejszych postaci światowego speedwaya. Z uwagi na biegłą znajomość języka niemieckiego szybko uzyskał licencję sędziego międzynarodowego. 5-krotnie sędziował finał światowy indywidualnych mistrzostw świata. Przed torunianinem respekt czuły nawet największe gwiazdy. Kiedy podczas finału kontynentalnego IMŚ 1981 w Vojens zawodnicy odmówili jazdy tłumacząc się złym stanem toru, sędzia udał się do parku maszyn, by przekonać ich do dalszego udziału w zawodach. Słowa Romana Cheładze tak bardzo poszły w pięty gwiazdorom, że główny buntownik - uważany za najlepszego w historii Ivan Mauger - stał pod taśmą zanim arbiter zdążył zająć miejsce przy pulpicie. Cheładze zmarł 14 stycznia z powodu powikłań po zawale serca. Kontakt nawiązany ze słynnym transplantologiem, Zbigniewem Religą pojawił się zbyt późno. W pamięci kibiców ten świetny arbiter zapisał się jednak niemniej niż żużlowi czempioni z jego czasów. Poprowadził ponad 500 imprez i jako pierwszy sędzia w historii został odznaczony brązową odznaką FIM. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź