O wyniku spotkania zdecydowała bramka zdobyta w 11 minucie przez Petera Grajciara. W końcówce Słowak wyleciał jednak z boiska za drugą żółtą kartkę i wrocławianie kończyli spotkanie w dziesiątkę. - Już w pierwszej połowie powinniśmy byli załatwić sprawę i prowadzić dwa, albo trzy do zera. Mieliśmy ku temu sytuacje. Nawet na tak kiepskim boisku, jakie jest w Bielsku, powinniśmy je wykorzystać. Tak się jednak nie stało, a w drugiej połowie oddaliśmy inicjatywę rywalowi. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i mimo, że graliśmy w dziesiątkę, to udało się dowieźć wygraną do końca. Najważniejsze są trzy punkty. Wcześniej graliśmy pięknie, ale co z tego, skoro nie było punktów. Dziś się wreszcie udało - cieszy się Tomasz Hołota, pomocnik Śląska. Dla drużyny z Wrocławia dzisiejsza wygrana jest dopiero drugą w sezonie na wyjeździe. Wcześniej, bo 15 sierpnia wygrali z Górnikiem w Łęcznej 3-2. Zupełnie inne nastroje w Bielsku-Białej. W tym sezonie Górale nie wygrali na swoim stadionie żadnego z 10 ligowych spotkań! Nic dziwnego, że po 21 ligowych kolejkach zamykają tabelę Ekstraklasy. - Jeszcze nie spadliśmy. Z Legią czy Piastem traciliśmy punkty w końcówce. Gdybyśmy te mecze wygrali, to nasza sytuacja byłaby inna. Niestety, teraz trzeba szukać punktów w kolejnych spotkaniach - podkreśla obrońca Górali Adam Mójta. - Brakło nam czasu na to, żeby wyrównać. Szkoda, bo po przerwie przycisnęliśmy i przewaga była po naszej stronie. Nie można patrzeć na to, że wcześniej Podbeskidzie też było na końcu tabeli, a potem się utrzymywało. W kolejnych spotkaniach trzeba wygrywać. Głowa do góry, powinno być lepiej - dodaje z kolei Jakub Kowalski. - Czego nam zabrakło w meczu ze Śląskiem? Bramek. Wiosną musimy zrobić wszystko, żeby inni znowu zaczęli mówić o bielskiej twierdzy - mówi Interii czołowy strzelec Podbeskidzia Robert Demjan (5 goli). Bilans Podbeskidzia w tym roku na swoim stadionie, to 21 meczów w lidze i Pucharze Polski i zaledwie trzy wygrane. Wszystkie odniesione wiosną. Michał Zichlarz, Bielsko-Biała