Podczas meczu z Australią nie czuło się atmosfery budowania drużyny mającej grać w oparciu o nowe warianty. To było widać i słychać: Polska i Smuda za wszelką cenę "szukali" zwycięstwa. W drugiej połowie pomagał nam nawet sędzia. Nic z tego nie wyszło i to jest najsmutniejsze. Nie było żadnych wielkich rotacji w składzie, iluś tam niepotrzebnych zmian. Hasło było jedno: wygrać, bo inaczej będzie ciężko. Tymczasem nie udało się pokonać drużyny, która do pięknego Krakowa zleciała się z całej Europy. Pochodzili po Rynku, nakarmili gołąbki, wyszli na murawę i wygrali. Właśnie z tego powodu krytycznie to oceniam. Z jednej strony szarża, chęć, chaos, gol za wszelką cenę, a z drugiej - normalne nastawienie do meczu towarzyskiego. I choć rzeczywiście w telewizji może to nieźle wyglądało, to pytanie na usta ciśnie się samo: czy jest z nami dobrze, skoro nie potrafimy wygrać meczu "o wszystko", podczas gdy przeciwnik gra na pół gwizdka? Zaskoczyła mnie także pozycja i debiut Dariusza Pietrasiaka. W wieku 30 lat odstawiani od reprezentacji byli Radosław Kałużny, Piotr Świerczewski czy Mariusz Lewandowski. A tu nagle na newralgicznej pozycji w kadrze debiutuje 31-letni chłop, którego nikt nigdy nie powołał do reprezentacji. Na dodatek w kadrze gra na pozycji absolutnie nie swojej. To naprawdę dziwne i zaskakujące. Czy on w ogóle dotrwa do Euro 2012 jako czynny piłkarz? Opozycja Franza aż ręce zaciera... Sam selekcjoner zaczyna mówić o tym, że o dymisji nie ma mowy, że nikt nie będzie oblizywał się śmietanką przygotowaną przez niego. Mnie się wydaje, że bardziej można mówić o czymś gorzkim i niesmacznym... Nie możemy wygrać, choć bardzo chcemy, z przeciętną Australią. Jednak generalnie wszystkim się podobało, więc ja też nie będę narzekał. Może piłkarska przyszłość będzie dla nas lepsza. PS. Zadzwonił do mnie Wiesław Podkański, honorowy prezes Axel Springer. Mówił o tym, że na pewno władze spółki nie spotkały się z Grzegorzem Latą i jego PR-owcami, i nie ustalały żadnej strategii promocji prezesa PZPN-u, o czym napisałem kilka dni temu. OK, przyjmuję do wiadomości i wierzę Panu Wiesławowi. Pytam jednak Pana Wiesława, czy koniecznie musi wiedzieć o tym, co robią jego dziennikarze, i czy każdy układ jest ustalany z nim? Polscy sędziowie "drukowali" mecze, a niekoniecznie musieli o tym wiedzieć wszyscy w PZPN-ie. Gdy byłem w Widzewie, podobno kilka meczów było "podpartych", a ja też o tym nic nie wiedziałem. Jak widzisz, drogi kolego Wiesławie, nie zawsze "góra" wie, co robi "dół". Trochę cierpliwości i zobaczymy, jak było naprawdę. Dyskutuj na blogu Zbigniewa Bońka *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.