Ubiegłoroczny dwumecz o Superpuchar Hiszpanii pomiędzy Realem Madryt i Barceloną zakończył się skandalem - doszło do rękoczynów, w których wzięli udział zawodnicy i działacze oby klubów. Ostateczny wyrok komisji dyscyplinarnej nakładał na Mourinho karę dwóch meczów zawieszenia w spotkaniach o Superpuchar Hiszpanii, natomiast Tito Vilanova, ówczesny asystent trenera Barcelony, miał przegapić jeden taki mecz. Dodatkowo obaj panowie mieli zapłacić grzywnę w wysokości 600 euro. Po rezygnacji Pepa Guardioli trenerem Barcelony został Vilanova, co miało oznaczać, że pierwsze z dwóch spotkań pomiędzy aktualnym mistrzem Hiszpanii i triumfatorem Pucharu Króla szkoleniowcy obu klubów spędzą z dala od ławki rezerwowych. Justo Villar, szef RFEF (Królewskiej Hiszpańskiej Federacji Piłki Nożnej) w niedawnej wypowiedzi radiowej przyznał jednak, że rozważa abolicję dla wszystkich ukaranych po ubiegłorocznych incydentach. Nie byłby to precedens - Villar ma zwyczaj łagodzić lub anulować kary dyscyplinarne dla piłkarzy i trenerów przed rozpoczęciem sezonu, zwłaszcza po sukcesach reprezentacji Hiszpanii. "Byłby to akt miłosierdzia dla hiszpańskiej piłki" - przekonywał prezydent RFEF. Takie plany oburzyły Sandro Rosella, który już wcześniej nie zgadzał się z ukaraniem Vilanovy, tłumacząc, że ówczesny asystent Pepa Guardioli w całym incydencie był wyłącznie ofiarą. Podczas konferencji prasowej Rosell stwierdził wprost: "W żadnym wypadku się nie zgadzamy, by to, co było agresją na naszym trenerze, pozostało bez kary, nie zamierzamy na to pozwolić. Jesteśmy klubem bardziej działań niż słów i wykorzystamy wszystkie środki prawne, żeby się bronić".