Wystarczy kliknąć pierwszą z brzegu, a najlepiej poruszającą kontrowersyjny temat, wiadomość na jednym z rodzimych portali, żeby zrozumieć, że poziom wielu zamieszczanych przez internautów komentarzy sięgnął mułu. Merytorycznej dyskusji na popularnych forach nie zaznasz. Tylko mieszanie z błotem, obrażanie i opluwanie bohaterów wiadomości, autora artykułu, lub innych czytelników. Trudno wyczuć skąd bierze się ta agresja i wszechobecna frustracja internetowych "napinaczy", ale skala problemu jest poważna i skutecznie zniechęca do dyskusji tych, których głos miałby znaczenie. Największą bronią klepiących złośliwie w klawiatury "napinaczy" jest anonimowość. Bez ujawniania tożsamości, choć w swoim mniemaniu w bohaterski sposób, piszą co chcą i atakują olewając konsekwencje i to, że po drugiej stronie też siedzi człowiek, którego ich komentarz może zaboleć. Ale z tym nikt się nie liczy. Świetnie ujął to w swojej piosence "Żyję w kraju" zespół "Strachy na Lachy". Bywasz piekącym jadem trollów Na internetowym forum Vivat Polonia frustrata! Vivat Dąs Psychopata! Jam nieudacznik grafoman i śmieć Tylko ty możesz być bogiem - na wszystkich podnosisz nogę i Załatwiasz te sprawę jak pies Pod tym linkiem możesz posłuchać piosenki: <a href="http://muzyka.interia.pl/teledyski/teledysk/strachy-na-lachy-zyje-w-kraju,264174" target="_blank">"Strachy Na Lachy" - teledyski zespołu w INTERIA.PL</a> Czy można wygrać z anonimowymi, upierdliwymi internetowymi trollami? Można, co pokazuje przykład płynący z Anglii. Klasyczny "napinacz" atakował na Twitterze pięściarza Curtisa Woodhouse’a. Ten długo nie reagował na zaczepki internauty, aż któregoś dnia z konta pięściarza na portalu skorzystała jego żona. Wtedy miarka się przebrała. Woodhouse doszedł do wniosku, że nie da "napinaczowi" obrażać swojej rodziny i ze zwierzyny postanowił zamienić się w myśliwego. Obiecał 1000 funtów osobie, która pomoże mu namierzyć napastnika. Po chwili dostał wiadomość z danymi delikwenta. Woodhouse wsiadł w samochód i ruszył na spotkanie z "napinaczem". Nie zastał go w domu, ale paroma wpisami na Twitterze jasno dał do zrozumienia, że wie gdzie mieszka szanowny internauta. Ten wyraźnie przestraszył się konfrontacji z zawodowym bokserem i zmienił podejście do korzystania z internetu. Chłopak spotkał się nawet z Curtisem w jednej z telewizji śniadaniowych i na antenie przeprosił go za swoje głupie, dziecinne zachowanie. Przeprosiny zostały przyjęte, a niedawny "napinacz" wyciągnął z tej sytuacji właściwą lekcję. <a href="http://www.fightnews.com/Boxing/woodhouse-confronts-troll-on-talkshow-177970" target="_blank">Zobacz materiał video z przeprosin internauty.</a> Być może wnioski powinno wyciągnąć również paru naszych rodzimych internautów, bo jak przykład z Woodhouse’a wezmą jego koledzy po fachu, to może być wesoło. Wyobraźcie sobie, że piszecie pod artykułem o Arturze Szpilce "frajer", a godzinę później ten "frajer" melduje się w progu waszych drzwi... Dlatego najpierw pomyśl, potem napisz. Autor: Dariusz Jaroń