INTERIA.pl: Biorąc pod uwagę przedsezonowe opinie, to początek sezonu macie niczym z bajki. Łukasz Sapela: Rzeczywiście, na razie idzie nam bardzo dobrze. Ale nie można się podniecać, bo do końca sezonu zostało jeszcze sporo czasu. Jeśli na trzecim miejscu skończymy rozgrywki, to będzie świetnie. Do tego jest jednak daleko. Pierwszą część rundy jesiennej mieliśmy naprawdę udaną, oby podobnie było z drugą. Zremisowaliście z wicemistrzem, wygraliście z mistrzem. Jest się z czego cieszyć. - I się cieszymy. Tylko, że te mecze graliśmy u siebie. Wiosną będziemy musieli jechać i do Krakowa, i do Poznania, gdzie będzie znacznie trudniej. Nie ma jednak co wybiegać tak daleko w przyszłość, skupiamy się na tym, co jest teraz. Właśnie przygotowujemy się do trudnego meczu z Koroną i będziemy zadowoleni, jeśli z Kielc wywieziemy jakieś punkty. Korona ma akurat kim z przodu straszyć. - My również. Mamy doświadczonego Marcina Żewłakowa, w coraz lepszej dyspozycji jest Dawid Nowak. W odwodzie pozostaje Grzesiek Kuświk, który pełni rolę czarnego konia. Najważniejsze jest, aby utrzymać wysoką formę do końca rundy jesiennej. Wówczas będziemy zadowoleni i my, i prezesi. Nie wierzę, że pod kątem najbliższego meczu nie myśli Pan o Andrzeju Niedzielanie. - Zapewne w podświadomości pamiętam, że gra tam Niedzielan, lider klasyfikacji strzelców. Dla mnie nie ma jednak znaczenia, czy bronię strzały jego, Brożka bądź wcześniej Lewandowskiego. Już dawno temu mówiłem, że u nas obrona zaczyna się od Żewłakowa. Jak pojedziemy "bandą" do Kielc i jeden drugiemu będzie pomagał, to możemy pokusić się o trzy punkty. Z jednego też będziemy zadowoleni. Straciliście dotychczas siedem goli w ośmiu meczach. To dobry rezultat? - Niezły. Taka Jagiellonia straciła zaledwie cztery, więc mogłoby być lepiej. Wychodzi na to, że tracimy średnio niespełna bramkę na mecz, więc to nie najgorszy rezultat. Rozmawiał Piotr Tomasik