- Ze mną praca jest łatwa, bo wszystko jest zorganizowane i ukierunkowane na sukces. Ale jestem wymagający i stanowczy. Nie przyszedłem tutaj przyjaźnić się z zawodnikami. Jeśli ktoś będzie popełniał błędy, ja będę starał się je korygować, ale jeśli on dalej będzie je popełniał, to nie będzie nam po drodze - powiedział Michniewicz. Dodał, że po osiemnastu miesiącach przerwy w pracy trenerskiej cieszy się z powrotu do Ekstraklasy i nie patrzy w tabelę, w której jego nowy zespół znajduje się w strefie spadkowej. Zdaniem Michniewicza Widzew ma spory potencjał i szansę walki o znacznie wyższe lokaty. - Gdyby Widzew szczęśliwie wygrał dwa spotkania, to dzisiaj byłby na trzecim miejscu. To pokazuje, że tego zespołu od czołówki nie dzieli przepaść. Nie patrzę jednak na tabelę. Tabela będzie dla nas istotna w czerwcu. Na początek musimy jak najszybciej zdobyć trzydzieści kilka punktów, by zapewnić sobie utrzymanie - zaznaczył Michniewicz. Zdaniem szkoleniowca jednym z najpilniejszych zadań będzie poprawa gry defensywnej zespołu, gdyż do tej pory "łatwo było Widzewowi strzelić gola". Wyjaśnił, że Widzew nie jest dla niego drużyną zagadkową i anonimową, jednak faktyczne umiejętności wszystkich zawodników będzie mógł poznać dopiero w czasie wspólnych treningów. Dodał, że planuje bardzo dużo indywidualnych zajęć z piłkarzami. Szkoleniowcowi w pracy pomagać będą dotychczasowi asystenci zwolnionego z Widzewa Andrzeja Kretka oraz nowy asystent Kristijan Brcko, z którym Michniewicz pracował wcześniej w Arce Gdynia. W zespole Widzewa dobrymi znajomymi Michniewicza są bramkarz Maciej Mielcarz i obrońca Jarosław Bieniuk, z którymi grał kiedyś w Amice Wronki. Szkoleniowiec podkreślił, że obaj będą traktowani tak samo jak inni zawodnicy Widzewa. - Gdybym był złośliwy, to Mielcarza bym nie wystawiał, bo przez niego musiałem skończyć karierę w Amice. On był dużo młodszy i dwa tygodnie po finałowym meczu Pucharu Polski z Wisłą, w którym zagrałem, trener Majewski powiedział mi, żebym skupił się na pracy trenerskiej. Wtedy byłem na niego zły, teraz jestem mu wdzięczny - wspomniał Michniewicz. Umowę z Widzewem podpisał do końca sezonu 2010/2011. Jego zdaniem jest to dobre rozwiązanie. - Uznaliśmy, że warto się poznać przez te pół roku i zobaczyć, czy pasujemy do siebie. Ja nie chcę biegać po sądach i sądzić się o kontrakty. Jeśli uznamy, że jest to właściwe miejsce dla mnie, a ja będę się tu dobrze czuł, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten kontrakt przedłużyć. Jeśli nie, rozstaniemy się w zgodzie - wyjaśnił Michniewicz. Dodał, że na pierwszym spotkaniu ze swoimi nowymi podopiecznymi radził im, by zastanowili się nad tym, co chcą robić po zakończeniu kariery. Zdaniem Michniewicza piłkarze powinni oszczędzać pieniądze i zakładać własne firmy, by nie musieli później zarabiać na życie jako trenerzy. Pozwoli im to uniknąć stresujących sytuacji związanych m.in. ze zwolnieniami z pracy i długotrwałym bezrobociem. Przed pierwszymi zajęciami z piłkarzami Widzewa Michniewicz spotkał się również z dotychczasowym trenerem zespołu Andrzejem Kretkiem, który w poniedziałek wieczorem stracił pracę. Wiceprezes Widzewa Mateusz Cacek podkreślił, że decyzja o zmianie na stanowisku szkoleniowca była konsultowana z Kretkiem, który dostał propozycję dalszej pracy w klubie. - Wspólnie zdecydowaliśmy, że jeśli zmiana może pomóc drużynie to trzeba taką zmianę przeprowadzić. Kretek dostał propozycję pozostania w klubie i prawdopodobnie wróci do koordynowania szkolenia młodzieży w Widzewie - wyjaśnił Cacek. Dodał, że podstawowym zadaniem nowego szkoleniowca jest utrzymanie zespołu w Ekstraklasie, jednak sytuacja w lidze jest taka, że prawdopodobnie będzie jeszcze można "nawiązać walkę o najwyższe cele".