Na początku swojej kadencji Franciszek Smuda mocno pofilozofował. Ogłosił wiele prawd... Niewiele z nich się ostało... Twierdził na przykład, że nie będzie żadnych Olisadebe, czy Rogerów. Że polski futbol ich nie potrzebuje. Okazuje się, że bieda jest taka, że potrzebujemy Obraniaków, Boenischów, Kościelnych, Acquafresków, Perquisów... A ci wcale się nie palą do gry z Białym Orłem na piersi. Obraniak - owszem, chciał, ale kiedy nie miał już żadnych szans na galijskiego koguta. Z Boenischem Smuda rozmawiał chyba z kilkadziesiąt razy. Sam zawodnik powiedział, że w tygodniu miał kilka połączeń z selekcjonerem "Biało-czerwonych". Można zażartować, że dzwonili do siebie, niczym "Fryzjer" do Czesława Michniewicza... Kościelny odrzucił te zaloty, jak tylko wylądował w Arsenalu Londyn. Acquafresca także nie chce, choć Matka-Polka. Perquis - i owszem zgłosił chęć reprezentowania "Biało-czerwonych", bo dla opiekuna "Trójkolorowych", Laurenta Blanca nie jest żadnym tematem. Dlatego nie rozumiem pomijania Manuela Arboledy. Chłopak przyjechał do Polski prawie pięć lat temu. Zżył się z nami, rozmawia po polsku, przez Zagłębie Lubin trafił do Lecha Poznań, gdzie dostarcza nam pięknych chwil na międzynarodowej arenie - tak było za Smudy w sezonie 2008/2009 i tak jest teraz za Jacka Zielińskiego. Rzecz jasna podstawą jest deklaracja samego zawodnika. Wczoraj zapytałem jeszcze raz: "Manuel, chcesz grać dla Polski?". Kolumbijczyk odparł: "Ja chcę, ale czy Smuda mnie chce?". Chyba powinien zapytać - czy Polska go chce? Z przekonaniem odpowiadam - potrzebujemy tego chłopaka o kolumbijsko-polskim sercu w kadrze. Może jej kapitanować "emeryt" Michał Żewłakow, możemy błagać Kościelnego, czy zabiegać o Perquisa, to dlaczego nie sięgnąć po Mane, który pokochał nasz kraj? Perquis jeszcze kilka miesięcy temu nie potrafił powiedzieć "dzień dobry", a teraz Smuda go zachwala, jakby był jakimś gigantem futbolu. Nie rozumiem nastawienia trenera, który sam ma niemieckie korzenie. Współczesny świat, to świat migracji, różnorodności, wyborów - społeczności, które się mieszają, czerpiąc z tego siłę. W Arboledzie jest siła charakteru, która powoduje, że możemy przeżywać takie mecze, jak ten w Dniepropietrowsku, czy też ten w Poznaniu, w miniony czwartek. Dyskutuj z Romanem Kołtoniem na jego blogu