Wystarczy pogadać z dziećmi, by uświadomić sobie jak wielką rolę odgrywają w ich życiu czarne charaktery. Kim byłby "Kopciuszek" bez macochy, a "Czerwony Kapturek" bez wilka? Te same reguły dotyczą bajek dla dorosłych. Madrycki dziennik "As" opublikował właśnie dane z wyszukiwarki Google, z których wynika, że w 2011 roku Jose Mourinho miał w Barcelonie zdecydowanie większą "klikalność" niż Pep Guardiola (86 mln do 51 mln). Mimo że był to rok fenomenalny dla drużyny tego drugiego, która sięgnęła w nim po pięć trofeów. Jeśli chodzi o dane klasyfikowane według języka, okazuje się, że hasła dotyczące trenera Realu Madryt najczęściej szukane były po katalońsku. Na drugim miejscu po hiszpańsku, na trzecim po polsku wyprzedzając hindi, którym mówi 40 proc mieszkańców Indii. Dziennik "As" stawia tezę, że Katalończycy muszą mieć obsesję Mourinho. Faktycznie wygląda na to, że wróg publiczny nr 1 budzi w Barcelonie większe zainteresowanie niż bohater pozytywny. Jeśli idzie o listę WIP (Web Important People) Mourinho jest najpopularniejszym trenerem świata, wyprzedzając Guardiolę i Larry'ego Browna z NBA. W ogólnym rankingu gwiazd sportu akcje szkoleniowców stoją jednak nisko. Trener Realu jest dopiero 35., a jego popularność jest 10 razy mniejsza od Michaela Jordana. Według zarobków "Mou" jest nr 1 wśród trenerów (13,5 mln euro rocznie), dla porównania w rankingu "Forbesa" najlepiej zarabiający w USA Bill Belichick (New England Patriots) otrzymuje 5,5 mln euro. Szkoleniowcy zawsze byli znacznie niżej wyceniani niż sportowcy, trzeba było kogoś takiego jak Mourinho, by zrobił wyłom w tej tradycji. "Trener chuligan" Obecny trener Realu Madryt jest postacią fascynującą. Niedawno największy dziennik w Hiszpanii "El Pais" poświęcił mu całą kolumnę dając tekstowi wymowny tytuł: "Trener chuligan". Autor zastanawia się, dlaczego ktoś z tak wielkimi osiągnięciami (19 trofeów w Porto, Chelsea, Interze i Realu), zachowuje się czasem tak skandalicznie? 10 dni temu po remisie Realu Madryt z Barceloną w Pucharze Króla Portugalczyk zbiegł na podziemny parking Camp Nou, by zmieszać z błotem sędziego. Jedni widzą w tym świadomą grę obliczoną na wywarcie presji na arbitrach, ale pewien psycholog cytowany w "El Pais" klasyfikuje "Mou" jako osobnika niestabilnego i niedojrzałego emocjonalnie, który zupełnie nie panuje nad własnym egocentryzmem. Mourinho nie zna słowa "przepraszam". Nie przeprosił nawet Tito Vilanovy za wsadzenie mu palca do oka. W Walencji upamiętniono to wyprodukowaniem okolicznościowej figurki nazywanej ninot, na której "Mou" stoi na głowie Valdano wpychając palec w oko asystenta Guardioli. Im więcej osiąga, tym staje się bardziej nieznośny. W Portugalii jego wyskoki były rzadkie, z Anglii wyjeżdżał po jednym większym skandalu, gdy postanowił ratować psa, którego wwiózł bez odpowiednich szczepień i dokumentów, więc chciała mu go "deportować" policja. We Włoszech konflikty "Mou" z otaczającym go światem bardzo się nasiliły, by osiągnąć swoje apogeum w stolicy Hiszpanii. W pierwszym roku pracy "Mou" toczył nie tylko bezpardonową walkę z wrogami zewnętrznymi, ale i wewnętrznymi. Udało mu się usunąć z klubu osobę tak szanowaną jak Jorge Valdano i uczynić szarą eminencję ze swojego menedżera Jorge Mendesa. Zepchnął na drugi plan nie tylko swoich piłkarzy z kimś tak medialnym jak Cristiano Ronaldo, ale i najsłynniejszego prezesa świata Florentino Pereza. Osiągając w Realu władzę, jakiej nie miał żaden trener. Kiedy 21 września 2011 roku, trzy dni po porażce w Levante jego drużyna zremisowała w Santander, Perez zbiegł z loży VIP-ów do szatni, by wyściskać Mourinho publicznie na znak bezwarunkowego poparcia. Warto było? Dziś, w tabeli Primera Division "Królewscy" mają aż siedem punktów przewagi nad Barceloną. Perez nigdy nie mówi o Mourinho inaczej niż "najlepszy trener na świecie". Akceptuje każdą jego decyzję taktyczną, nawet najbardziej ostrożne ustawienie na mecze z Katalończykami. Od strony sportowej ostatnio wszystko idzie dobrze, narastają jednak pogłoski, że trener ma dość Madrytu. Jeden z dyrektorów klubu przypomniał Mourinho publicznie, że jeśli będzie chciał opuścić Real przed 2014 rokiem, zobowiązany jest do wypłacenia 20 mln euro odszkodowania. Niczym Don Kichot Bez dwóch zdań, atrakcyjność medialna "Mou" związana jest z dużą nieprzewidywalnością. Zwłaszcza w pierwszym sezonie jego pracy w Madrycie konferencje prasowe bywały ciekawsze niż mecze. Mourinho atakował wszystkich: trenerów innych klubów, sędziów, działaczy UEFA, szefa hiszpańskiej federacji, a niekiedy nawet pracowników swojego klubu. Wszyscy spiskowali przeciw niemu, on był niczym Don Kichot walczący ze złem tego świata. Stworzył nowy wizerunek klubu i starał się do niego przekonać kibiców, dziennikarzy, działaczy mając też własną, osobliwą wersję poszanowania dla tradycji. Fani z Bernabeu popierali go bardzo długo, aż w końcu skonfundowani wygwizdali podczas meczu z Athletikiem Bilbao. Przez media przetoczyła się też lawina doniesień na temat konfliktów w szatni Realu. Przede wszystkim z graczami hiszpańskimi, na czele z mistrzami świata Ikerem Casillasem i Sergio Ramosem. "Mou" miał do nich wielki żal, że nie są wobec niego dość lojalni, wciąż szukał i szuka zdrajców, którzy przekazują sekrety drużyny do prasy. Tymczasem dwa dni temu Esteban Granero, którego "Mou" miesiącami trzymał na ławce dla rezerwowych, stwierdził: "trener sprawił, że wszyscy jesteśmy za nim na śmierć i życie". Urokowi Portugalczyka nie oparł się także Jerzy Dudek wychwalając go pod niebiosa, choć już odszedł z klubu. Wyniki popularności w Internecie potwierdzają tylko, że nie ma w światowym futbolu postaci barwniejszej niż Mourinho. Nie jest nią genialny Leo Messi, nie jest wielki Cristiano Ronaldo, ani nawet trenerski guru Alex Ferguson, który ćwierć wieku utrzymał się na stanowisku w Manchesterze United. W ostatnim roku Pep Guardiola wygrał pięć razy więcej trofeów od Mourinho i też nie wywołuje takiego zainteresowania. Jego wystąpienia publiczne są przewidywalne i poprawne politycznie. Nikogo nie obraża, wypowiada się z szacunkiem o rywalach, o sędziach mówi niechętnie, spisków nie dostrzega. Zachowuje się tak jak prymus z najlepszej szkoły piarowskiej. Katalończycy są z niego dumni, ale wnioskując z danych podawanych przez "Asa", nawet oni czasem się nudzą. Niczego nie można wykluczyć Historia Mourinho jest nie tylko ciekawa, ale też bardzo rozwojowa. Większość obserwatorów postrzega dziś Real jako swego rodzaju bombę zegarową. Kiedyś musi dojść do wybuchu, być może nawet bez widocznego powodu. Portugalczyk nie będzie pracował w Madrycie do emerytury. Zbyt często wspomina o powrocie do Premier League, a poza tym jego ekscentryczne zachowanie męczy nawet tych w królewskim klubie, którzy szczerze go podziwiają. Nie można wykluczyć niczego. Nawet tego, że w maju, po wygranym mistrzostwie Hiszpanii i triumfie w Champions League, "Mou" ogłosi rozwód z Realem. W dodatku wyjawi wszystko, co leży mu na wątrobie. A jego "klikalność", szczególnie w Katalonii, znów pobije rekordy. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim Real od rana do nocy! Bądź na bieżąco i zaprenumeruj wszystkie informacje na jego temat! Barca na okrągło! 24 h na dobę! Nie przegap żadnego newsa! Zaprenumeruj informacje na jej temat!