Perspektywa mundialu w Rosji nie wyczerpuje futbolowych ambicji Romana Abramowicza. Wydając 75 mln funtów ostatniego dnia zimowego okna transferowego właściciel Chelsea udowadnia, że nie porzucił marzeń o triumfie w Lidze Mistrzów. Na liście transferów wszech czasów Fernando Torres zajął szóste miejsce. Więcej wydał tylko Real Madryt na Cristiano Ronaldo (96 mln euro), Zinedine'a Zidane'a (72), Kakę (67) i Figo (60) oraz Barcelona na Zlatana Ibrahimovica (75). Wychowanek Atletico Madryt został więc nie tylko najdroższym Hiszpanem, ale też największym transferem na Wyspach i osobistym rekordem Romana Abramowicza. Do 58 mln euro za Torresa, Rosjanin dorzucił 30 mln za obrońcę Benfiki Davida Luiza. A niektórym już wydawało się, że magnat jest znużony drogą zabawką ze Stamford Bridge. Roztrwonił 650 mln euro w osiem lat Jak widać, perspektywa mundialu w Rosji w 2018 roku, który Abramowicz wspierał od początku, nie wyczerpuje jego sportowych ambicji, mimo iż same stadiony będą wymagały inwestycji prawie 3 mld euro. Przez osiem lat rządów na Stamford Bridge Rosjanin wydał na nowych graczy 650 mln euro, do tego trzeba dodać koszt zakupu klubu (70 mln), oddłużenia go (90 mln) i utrzymania. Do wczoraj najdroższym piłkarzem właściciela Chelsea był Andrij Szewczenko (46 mln euro), po nim Michael Essien (38 mln) i Didier Drogba (34 mln). Dziś światła reflektorów padają na Hiszpana. Liga Mistrzów ciągle poza zasięgiem Te wszystkie gigantyczne wydatki pozwoliły Abramowiczowi cieszyć się z trzech tytułów mistrza Anglii, ale marzenia o triumfie w Champions League wciąż nie spełnił. Przestrzelony karny przez Johna Terry'ego podczas finału 2008 w Moskwie domaga się "rozliczenia". Latem Abramowicz nie szalał jednak z transferami, wydał tylko 22 mln euro na defensywnego pomocnika Ramiresa. Chelsea fantastycznie zaczęła sezon, po czym dopadł ją kryzys nienotowany, od kiedy jej właścicielem jest Rosjanin. Kontuzja Franka Lamparda, choroba Drogby to tylko dwie z przyczyn, dla których klub ze Stamford przegrał sześć meczów w Premier League i traci dziś do prowadzącego Manchesteru United aż 10 pkt. Parę tygodni temu Carlo Ancelotti przyznał, że jest szczęściarzem, bo każdy inny trener na jego miejscu wyleciałby z pracy. Osiem lat w klubie wiele nauczyło jednak Rosjanina. Bo skoro włoski szkoleniowiec był na tyle dobry, by dwa razy wygrać z Milanem Ligę Mistrzów, a pół roku temu poprowadzić drużynę ze Stamford do podwójnej korony, dlaczego teraz miałby być traktowany jak dyletant? Abramowicz robi rzecz najbardziej logiczną. Widzi, że drużyna mu się zestarzała, potrzebuje nowych ludzi, takich jak Torres, który w klubowej piłce nic jeszcze nie osiągnął. Barcelona i Manchester United zaniepokojone? Z pewnością w Barcelonie, czy Manchesterze United, w których widzi się największych faworytów do triumfu w Champions League w tym sezonie, wieści z ostatniego dnia stycznia nie budzą radości. Chelsea wraca do gry? Na razie do gry wrócił Abramowicz. Zimowe okno transferowe było niezwykłe także dla Liverpoolu. Drużyna z Anfield doczekała się poważnych zakupów. Fani palą koszulki Torresa, być może jednak dzień 31 stycznia 2011 roku będą jeszcze dobrze wspominać. Stracili sfrustrowanego Hiszpana zyskując gwiazdę Ajaksu Luisa Suareza oraz Andy'ego Carrolla, czyli od wczoraj najdroższego gracza w historii klubu (40 mln euro). Trudno było dłużej bezczynnie patrzeć na tak beznadziejną grę wielkiej drużyny. Tak jak Chelsea traci do lidera 10 pkt, tak Liverpool do zespołu ze Stamford 9 pkt, choć rozegrał o mecz więcej. Być może nowi napastnicy będą właściwym impulsem, a całej drużynie uda się cud powrotu do Wielkiej Czwórki? Podobnie jak Abramowicz, nowi właściciele Liverpoolu dali kosztowny dowód, że próbują. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego